wtorek, 11 maja 2010

Dr Murray ukrył buteleczki propofolu, zacierając ślady?; ochroniarz Alberto Alvarez i jego rola

12.W poprzednim punkcie zostało wspomniane o tym, że do pokoju, gdzie Murray reanimował Michaela, na pomoc przybywa ochroniarz Alberto Alvarez. Jest on niejasną postacią w całej sprawie, ale oto informacje, które udało mi się zgromadzić na jego temat. Alvarez, mający 33 lata, pracował dla Jacksona przez ostatnie 18 miesięcy, zanim Michael 'zmarł'[158]. Jest Meksykaninem, które mieszka w Pomona (Kalifornia) razem ze swoimi rodzicami (ma żonę). Został wynajęty przez Tohme Tohme. Alvarez uważany był za lojalnego pracownika, a to, że pracował dla Jacksona, trzymał w sekrecie, ponieważ żaden z jego sąsiadów nie wiedział, iż pracuje on dla Michaela. Alvarez był tym, który zadzwonił o 12.21 po ambulans na numer 911. Był on przesłuchiwany przez policję w dniu śmierci Jacksona. Powiedział wtedy, że gdy wszedł do pokoju, Michael leżał i nie wykazywał żadnych oznak życia[159], jego usta i oczy były szeroko otwarte[159], a do jego nogi podłączona była tuba IV[160]. Kiedy zapytał Murray'a, co się stało, ten odpowiedział, że Michael „miał złą reakcję”[159]. Powiedział też, że Paris i Prince weszli do pokoju i płakali, gdy ujrzeli Murray'a wykonującego resuscytację na ich tacie[159],[160]. Jednakże, jak się okazało 22 marca, Alvarez był ponownie przesłuchiwany 2 miesiące po 'śmierci' Michaela, w biurze... swojego prawnika, Carla Douglasa, który jest też prawnikiem rodziny Jacksonów[161]. Podczas tego przesłuchania, Alvarez powiedział policji dodatkową informację. Według niego, Murray przerwał wykonywanie CPR (resuscytacji) na Michaelu, aby ukryć porozrzucane w pokoju buteleczki propofolu przed członkami rodziny i władzą[160]. Alvarez stwierdził, że widział Murray'a biegającego dookoła pokoju i ukrywającego propofol do schowka znajdującego się w pobliżu sypialni. Policjanci znaleźli buteleczki w tajemniczej przegródce schowka. To oświadczenie jednak jest sprzeczne z tym, co powiedział Alvarez w dniu 'śmierci' Michaela, gdyż wtedy ani słowem nie wspomniał o ukrywaniu buteleczek przez Murray'a. W dodatku Murray sam powiedział policji 2 dni po 'śmierci' Jacksona, że torebka z buteleczkami jest ukryta w schowku (o czym zostanie wspomniane w punkcie nr 35) [148]. Oprócz tego, podczas drugiego przesłuchania, Alvarez powiedział, że widział w woreczku IV (podłączonym do tuby) białą mleczną substancję (tak wygląda propofol), jednak, jak wcześniej informowało TMZ, propofolu w tym woreczku nie było[160]. Poza tym, Murray po przerwaniu resuscytacji, nakazał samemu Alvarezowi chować pozbierane przez siebie fiolki do plastikowej torebki, a tą torebkę następnie do płóciennej torebki[159]. Dodał też, że Murray kazał mu usunąć woreczek IV, zawierający białą substancję i włożyć go do innej płóciennej torebki. Nie powiedział jednak, gdzie umieszczono te torebki. Co więcej, Murray po ogłoszeniu śmierci Jacksona w UCLA Medical Center, miał wrócić do posiadłości Michaela w celu zabrania kremu, który Jackson posiadał „a świat nie miał się o nim dowiedzieć”. A jaka była na te zarzuty odpowiedź prawników Murray'a? Powiedzieli oni, że doktor nic nie ukrył, a Ed Chernoff zaprzeczył doniesieniom Alvareza, oceniając je jako 'niezgodne', gdyż Alvarez zmienia swoje zeznania za każdym razem, gdy jest przesłuchiwany. Oprócz tego mają dowód na to, że Murray nie ukrył buteleczek w postaci zdjęcia, zrobionego przez policję, na którym widać buteleczkę od propofolu leżącą pod nocnym stolikiem Michaela (zob. punkt nr 35).

Hipoteza: Kto zatem kłamie? Czy Murray faktycznie nie ukrył buteleczek, czy może jednak chciał zatrzeć ślady i schował fiolki? Nie wiadomo, czy Alvarezowi można ufać, gdyż mówił on, że zarówno Prince, jak i Paris widzieli resuscytację Michaela, a jak wiemy, na górę został zawołany tylko Prince (por. punkt nr 11). Jego zeznania są w pewnym sensie zgodne z raportem sanitariuszy, który jednak został sfałszowany (o tym w dalszej części artykułu). Oprócz tego, niewykluczone, że Alvarez stoi za zniknięciem taśm, które zarejestrowały to, co naprawdę wydarzyło się wtedy w sypialni Michaela (zob. punkt nr 22). Pamiętajmy, że został wynajęty przez Tohme Tohme, więc niewykluczone, że w dalszym ciągu dla niego pracuje, dlaczego jednak zmienia swoje wersje wydarzeń, a jego zeznania nie zgadzają się z wersją Murray'a, który też przecież pracuje najprawdopodobniej dla Tohme Tohme.

Wracając do faktów, Alberto Alvarez przez dłuższy czas był niewidziany publicznie (od 'śmierci' Michaela, chociaż dwa miesiące po niej został jeszcze przesłuchany, aż do lutego tego roku). Według TMZ, Alvarez pracował od czerwca dla rodziny Jacksonów w ich domu w Encino[162]. 17 lutego pojawiło się potwierdzenie, że Alvarez pracuje dla rodziny, gdyż w Internecie pojawiło się jego zdjęcie z Princem[163]. Cztery dni po ujawnieniu oświadczenia Alvareza, jakoby Murray ukrył buteleczki, został on zwolniony przez rodzinę Michaela[162]. Jak pisało TMZ, rodzina nie chce mówić o powodach, dla których Alvarez został zwolniony. Jednak inne źródło[164], pisze, że Alvarez został zwolniony, ponieważ rodzina Michaela odkryła, że miał on kryminalne nagranie i czuła, że nie może on dłużej przebywać obok wielu niedorosłych członków rodziny, mieszkających w Encino. Chociaż Alvarez dość długo pracował już w rodzinie Michaela, ostatnio zauważyli u niego coś 'dziwnego'. Poza tym, w tym czasie Joe Jackson przygotowywał pozew przeciwko Murray'owi (zob. punkt nr 32) i chciał dokładnie wiedzieć, co zdarzyło się w dniu śmierci jego syna. Joe chciał się dowiedzieć, czy początkowa wersja wydarzeń Alvareza (w której nie powiedział nic o ukrywaniu buteleczek), nie była po prostu próbą ukrycia kluczowych dowodów w celu ochrony Murray'a. Rozdrażniona zachowaniem Alvareza rodzina postanowiła zbadać przeszłość ochroniarza i to, co odnaleźli było niepokojące. Spuścizna („The estate”) postanowiła sprawdzić Alvareza i odkryto zapis, które zarejestrował domowy gwałtowny spór (ktoś złożył lokalne oskarżenie przeciwko Alvarezowi), a także areszt za jazdę po pijanemu (DUI). Rodzina wcześniej nie wiedziała, że Alvarez ma kryminalną przeszłość. Nie chcieli takiego człowieka w pobliżu dzieci i 'the estate' nie miał wyboru jak tylko kazać mu odejść.

Hipoteza: Czy to był prawdziwy powód zwolnienia Alvareza? Być może tak, jednak zastanawiające jest to, że został on zwolniony zaledwie kilka dni po ujawnieniu jego zeznań z drugiego przesłuchania. Zastanawiająca jest pozycja Alvareza w całej sprawie oraz jego związek z tym, co robi Murray. Według mnie, jeśli już w lipcu (a zapewne nawet wcześniej) w Internecie były wiadomości o tym ochroniarzu i publicznie wiadomym było, że zatrudnił go Tohme Tohme, to dlaczego rodzina pozwoliła mu pracować u siebie w posiadłości w Encino? Czyżby nie wiedziała, kto go wynajął do pracy, gdy Michael oficjalnie jeszcze żył? I czy zatrudniliby kogoś, kogo tak naprawdę nie znają, bo po ośmiu miesiącach dowiadują się o jego kryminalnej przeszłości? Jak wiemy, w domu w Encino mieszka duża część członków rodziny Jackson, w tym kilkanaście dzieci. A może jednak Tohme Tohme kazał im zatrudnić swojego ochroniarza? Może Alvarez nie jest jedynym pracującym w Encino człowiekiem Tohme? Co do pierwszego przesłuchania Alvareza przez policję, być może, tak jak podejrzewał Joe, Alberto chciał ukryć fakt o chowaniu buteleczek i w ten sposób chronić swojego współpracownika Murray'a? Co jednak skłoniło go do tego, aby pójść 2 miesiące później i zeznawać ponownie, wyjawiając tak znaczący fakt? Pamiętajmy, że przesłuchanie odbyło się w biurze prawnika rodziny Jacksonów... Może Alvarez przestraszył się tego, co zrobił i ewentualnej kary, gdy porwanie wyjdzie na jaw i za namową rodziny zgodził się iść ponownie zeznawać i przeszedł „na dobrą stronę”? Jeśli przyjąć wersję, że Tohme Tohme zatrudnił go w rodzinie Jacksonów po porwaniu, to być może w marcu, dowiedziawszy się z mediów, że Alvarez niejako zdradził go, zeznając prawdę o ukryciu fiolek, postanowił go zwolnić i nie mieć z nim nic więcej do czynienia? Oczywiście zrobił to poprzez rodzinę, aby wyglądało naturalnie i wiarygodnie, bez zbędnych spekulacji. W ten sposób po kilku dniach od oświadczenia Alvareza, pojawił się (dość zaskakujący, przynajmniej dla mnie) news o jego zwolnieniu. Nie wykluczam, że jednym z powodów zwolnienia mogła być jego niejasna przeszłość, gdyż nie znam jego przeszłości, ale może ta decyzja nie była całkiem zależna od rodziny Michaela. Zwróćmy uwagę, że jedynym ochroniarzem, pojawiającym się w całej sprawie jest Alvarez i wokół niego się wiele rzeczy dzieje. Jak widać, Murray nie zmienia swojej wersji, nie przyznaje się do ukrywania buteleczek, jego prawnicy wyśmiali Alvareza, więc ich wersja jest oczywista – Murray nie zrobił nic złego (więc dziwne, dlaczego zwlekał tyle czasu z zadzwonieniem po karetkę). Jakkolwiek by nie było, buteleczki jakoś znalazły się w torebce i w schowku, o czym Murray sam poinformował policjantów, więc ktoś je tam umieścić musiał, ale kto? Tego nie możemy być pewni. Jednak, czy tym zwolnieniem z pracy skończyła się przygoda Alvareza ze sprawą Michaela Jacksona? Myślę, że póki co tak, ale być może jeszcze o nim usłyszymy (na przykład, po wyjściu na jaw porwania i ponownym przesłuchiwaniu wszystkich w to zamieszanych ludzi).

Źródła:
[148] http://www.tmz.com/2010/03/28/dr-conrad-murray-michael-jackson-propofol-apology/
[158] http://celebgalz.com/michael-jacksons-bodyguard-alberto-alvarez-alberto-alvarez-photo/
[159] http://www.buzztab.com/celebrity/alberto-alvarez-mj-aide-gives-shocking-statement/
[160] http://www.tmz.com/2010/03/22/conrad-murray-michael-jackson-propofol-cpr-drug-vials/
[161] http://www.tmz.com/2010/03/22/witness-dr-conrad-murry-hid-propofol-michael-jackson-death-police-closet/
[162] http://www.tmz.com/2010/03/29/michael-jackson-bodyguard-family-fire-dismissed-propofol-coverup-dr-conrad-murray/
[163] http://i50.tinypic.com/1z5p26p.jpg
[164] http://www.popeater.com/2010/03/30/alberto-alvarez-fired-michael-jackson-bodyguard/

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz